przez swą nieuwagę,
białą chustkę upuścił na drogę.
Wiatr ją porwał,
pięknem jej zauroczony,
bo właśnie szukał takiej żony.
To ją pieścił,
to do serca przytulał,
myśląc, że pasują jak ulał.
Wykonując taniec wysoki
to znów niski,
i już płaczu prawie był bliski.
Bo nagle pan...
w pas się kłania,
zszarganą chustkę dogania.
Wiatr ucicha,
coś właśnie zrozumiał,
choć od dawna to przeczuwał,
że:
chustka nie jest jego,
lecz czyjaś.