wśród sennego listowia z rosy łez utkana,
przy czułym spojrzeniu oczu twych - rozkwitała,
muśnięciem rąk,ciepłymi ustami rozgrzana.
Porwana nagłym prądem, wartkiej dzikiej wody,
każde słowo - słodki nektar -wnet z ust spijała,
podawszy się jej sile, nieświadoma szkody,
w uścisku nieśmiałej ekstazy wybujała.
Opętana urokiem - pnączem marzeń i złud,
naiwnie w ramionach kochanka się zatraca,
bo nie wiedziała, że czujesz tylko żądzy głód,
nigdy nie kochasz, jeśli wyjdziesz to nie wracasz.
Uwodzenie kobiet jest dla ciebie zabawą,
zabrawszy serca, zostawiasz same tęsknoty,
lecz jej smutek inny - bije pościelą krwawą,
wciąż będzie liczyć ptaków przyloty, odloty.
Wiedz zaś - czas na godziny skrzętnie wyliczony,
niechybnie wtrąci cię w czarne piekła odmęty,
za nią ujmą się niebo, ziemia, wszystkie dzwony,
tyś mój drogi na zawsze i wszędzie przeklęty.