Czarny rytm; szept nocy w ciszy; tajemny taniec losu;
podejrzanych myśli; sens z cienia zerwanych kiści czasu,
obrotu gronowego globu; muskanego piórkiem zawiści śmierci,
uniesionym z przeszłości atłasu godności pozorem, sprawiedliwości;
nowych życia tytanów skwapliwie tworzących szkicem zarysy twarzy;
przedstawiając je rządzą i sztuką chaosu; spełnienia drapieżnego ambicji;
szukającej zwycięstwa, prawa ciała mocy spragnionego upadku;
nikłej wolności, w idei swoich wrogów; ceniących Biel Boga Dnia
Zmartwychwstałą, pędzącą na przód ponad przestrzenią rozciągających się gór, łańcuchem
wichrowych szczytów ośnieżonych nieco; na wyższym piętrze wysokości mroźną pokrywą śniegu;
rzeźbiących obrazy w chmurach nieba, sunące prądami dmącymi w dale;
roztaczającej się lirycznie przestrzeni natchnionej; akcentami nowej cykliczności
natury kalejdoskopowo układającej panoramę jasnego herbu stworzenia przedziwności
niezmącenia; krystalicznie dziewiczej siły cudu ożywienia wzrastającej; dla serca czułego
w lekkości zmysłów poderwanych zachwytem; upajanego majestatem wzniosłego przepychu,
pełnego równowagi i niezachwiania budującego stabilność harmonii spokoju; kojącego zmysły;
szukające wyższej koncentracji, by dostrzegać to co ulotnym mgnieniem chwili,
umykać pragnie uwadze, skupionej na drobnych detalach; małostkach skrywanych piękna,
w wielkim wymiarze świata, pełnego białej mistyki, która unosi fantazyjnie do góry;
pyłki lekkie pragnienia, kaprysu dostrzeżenia; natchnienia natury pozytywnej czasu;
czystości minut motylich niewinności; przy cieniach drzew dzikich ogrodów;
kwiatowych cudów pamięci; żywej prawdy radości siły powściągliwości, dla rąk skromności;
istoty czuwającej nad czci godnym spełnieniem, w boskiej trzeźwości rozpromienienia,
prawem dnia światłości; nie gasnącej pozorem zmierzchu, która ożywia serca żywiołem świętości;
by cenić w pobożności rozsądek docenienia wyrzeczeń, by nie sięgać po owoc zła pokus sycących
ludzkiej marności złudzenia, w aksamicie cieni czarnych snów szaleństwa; co się dobrem chce mienić;
lśnić złotem głupców obłudy, w martwoty jaskini mroku; pozorach piękna cudów;
tętniących chłodem skamielin umysłów pragnących; '' zwykłego '' spokoju:
- wina pragnień rubinu; miłosnych i tańca, krwi prawa kielicha; słodyczy i śmierci; namiętnością podanej
dłońmi chytrej wolności, czasem kości zegara, rzeki ciała i życia, w dół płynącej obrazem; pożądania korytem,
w blasku perlisto czarnym, uczuć duchowo niejasnym; klejnotu spojrzeń natchnionej winności;
zmysłowej, mąconej w utkanej słabości myśli będących pokusą dojrzałą; dla strawy lubieżnej;
co zniewalać chce ciało; w pobliżu drzewa '' figowego szczęścia ''; dnia żaru serca bezmiaru,
które pragnie posiąść wolności ludzkiej ciało; cenniejszej od marzenia, w cieniu śmierci zła mocy,
istoty błądzącej, pragnącej pomocy...