Gdzie te czasy są szczenięce,
klucz od domu na tasiemce
a do chaty się nie chciało wcale wracać...
Grałeś tam przed blokiem w kapsle
lub puszczało się latawce
i zawody, który wyżej będzie latał...
Wtedy się uczyłeś czytać
książka ciężko rzecz nabyta,
Pierwsza z nich patykiem napisana...
Już gitara w twojej ręce
książka lubi się w piosence
i od rana była książka przeczytana.
Z ksiązką wtedy było marnie,
parcie było na księgarnie
bo dopiero otwierali o trzynastej...
Godzinami się tam stało
czasem książek wystarczało
a jak nie to jedna szansa- pójść na miasto.
W kamienicy jednej cisza,
tam na drugim mieszkał pisarz
zawsze książek miał w mieszkaniu od cholery...
Od nastroju zależało,
wszystko wtedy się czytało,
miał komedie, kryminały, bestsellery.
Gdzie te czasy lat młodzieńczych,
kiedy żywot tak nie męczył
i nie było dookoła tyle fałszu...
Gdzie te czasy, gdy czytanie
ułatwiało podrywanie
gdzie poezja miała swój początek w rauszu.
Dziś nie trzeba już poetów
bo wystarczy pójść do sklepu
chociaż książek w brud, to nie ma bestellerów
Gdzie są wieszcze, gdzie ich bisy,
gdzie cudowne rękopisy,
nawet książki dziś są dziełem komputerów...
Cóż mi pozostało dzisiaj,
sam zacząłem książki pisać,
sam je czytam, sam się nimi delektuję
Że satyrą nieźle władam
piszę często dla sąsiada,
bo on czyta aż do końca -jak spróbuje...