Spotkał raz zając żyrafę przy łące
I zaczął jej zaraz na wszystko narzekać,
Iż życie najgorsze mają zające
Bo ciągle przed czymś muszą uciekać.
-Mały ja jestem i choć dosyć skoczny
Uszy zdradzają mnie na polanie
Bo przez nie jestem z góry widoczny
I mogę zostać jastrzębia śniadaniem.
A ty żyrafa? Duża, wysoka!
Ja to do kopyt ci nie dorastam
I wilk nawet spieprza zły w podskokach
Bo ty jak wieżowiec po środku miasta.
Poza tym szyja twa długa się snuje
Gdy skubniesz listek czy trawy źdźbło
To przez godzinę smak pewnie czujesz
Rozkosz tak długo to musi być to!
Kiedy gorąco w letniej pogodzie
Łyk zimnej wody to moment radosny
Przez długą chwilę gardło ci chłodzi
W związku z tą szyją jestem zazdrosny.
Jak ja bym pragnął szyję mieć taką
Jedną marchewką się cieszyć pół dnia
A jestem tylko zwykłym szarakiem
Co w szarym życiu tak źle się ma...
Żyrafa słuchała w palącym słońcu
Wzdrygając mocno raz po raz ciałem
Po czym spojrzała i rzekła w końcu.
-Zając! A kiedyś rzygałeś?
Blazej Szuman