Poza swym ciałem błądził samotny
Zakompleksiony i poniżany
Pod grubym płaszczem życie jak w matni
A pod tym płaszczem we wstyd odziany
Serce zmarszczone brakiem miłości
Przeszyte w bólu kolcem cierniowym
I balansował na skraju przepaści
Na szczycie doznań utraty głowy.
A gdy sił brakło by czekać na nicość
dwa sznurowadła wyplątał z butów
W transie cierpienia zszedł do piwnicy
I stamtąd poszedł do nieba na skróty.
Blazej Szuman