Kac tęsknoty, w głowie zamęt
Straszne to jest, nawet nie wiesz
Jak niewiele do kochania...
Dłonie pocą się spragnione,
Drżą jak ranek u pijaka
Kiedy stoję pod balkonem
Jakbym był jakimś żebrakiem.
Tak to ja... I jestem żebrak,
Żebrzę w tych zaroślach wiary.
-Chcesz? Ja mogę być jak pieśniarz
Dajcie tylko mi gitary!
Dajcie mi otwartą przestrzeń
Z tych zarośli splączę linę
I pragnienie moje spiętrzę
Wejdę tam albo tu zginę.
W ciebie śliczną, w nieskończoność
W oczy twoje się zanurzyć
Owinięci w grzech osłoną
W najpiękniejszej mej podróży...
Zabrać cię, gdzie tylko zechcesz
Serce moje rozpołowić...
Tylko jedno. Błagam wreszcie!
Rzuć spełnienie żebrakowi.
Blazej Szuman