nasyciłem się jej wonią, wzbogaciłem się.
Odczułem godło otchłani w objęciach tarczy, wykutej
przez powietrze neonu obcego dla dnia.
Przewodnikiem do niej był każdy, kto zachowywał
dystans świeżych gryfów, strzegących komnat
bogini Babilonii.
Skwierczące ciepło toni uniemożliwiało mi przeprawę
przez opary i zorze polarne. Usłyszałem trybuny
lwów i tygrysów. Ich gardła i paszcze ryczały.....zwycięstwo
Uwiodłem własne Ja ,ale ono i tak zachorowało,
i wiło się niczym żmije w cielesnych konwulsjach.
Boska muszla otworzyła się i uwolniła truciznę
spalającą istnienie