liśćmi na drzewie
które umiera
kochanie
dziś
byłaś w mym łóżku
i czułem zapach twojego łona
nie był to korzenny zapach
ale był Twój
Grecjo
i całe Bizancjum kocham
moja piękna
Jerozolimo
pachnąca zawsze młodymi drzewami
my tak udajemy
że się starzejemy
na tych łąkach
znów kocham
żonę
a potem idą
ślepą ulicą
mężowie
bez żon
ci
którzy idą
bez łąk
była
różą w moim oku
mgłą
której nie przetańczę