obserwuję księżyc w pełni.
W mych myślach obraz piękniejszy:
twoje oczy... usta... piersi.
Odległe ciało niebieskie,
wchłania mnie jak płyny gąbka.
Chociaż tak daleko jesteś,
nocne zwierciadło oglądasz.
Widzę jak przygryzasz wargi,
czując tę więź między nami.
Pragnę ujrzeć Cię jak tańczysz
kokietując mnie ruchami.
Stoję na osiedla grani.
Jedenaste piętro w bloku.
Zmniejsza dystans między nami
do zaledwie paru kroków.
Prawie jesteś już w ogrodzie,
w którym tańczysz jak bogini.
Czuję świeży, letni powiew
kiedy kręcisz się jak winyl.
Chcę Cię złapać jak rosiczka,
ale nie chcę Ciebie zabić.
Pragnę soki twe wyciskać,
dla obopólnej zabawy.
Spoglądam w księżyca talerz,
dłonią grzebiąc w miękiej glebie.
Wiem. Nie udowodnie wcale,
że zasługuję na Ciebie.
Dziś gdy spoglądam na księżyc,
który stoi między nami.
Czuję jak te nasze więzy,
bez dotyku wciąż wzmacniamy.