zrzucały z siebie ciuchy już na sam mój widok.
Czy ergo czułbym się tak psychicznie kaleki?
Czy miałbym taki sam jak teraz poziom libido?
Wciąż byłbym zaciekły czasem niczym rekin?
Jak interpretowałbym wówczas słowo "miłość"?
Czułbym się kiczowaty jak wprost z targu cekin?
Czy drogi, smaczny niczym półwieczne wino?
Przemijałbym im wtem jak na niebie komety?
Czy wbijał w pamięć hardo niczym w grunt kilof?
Mój głos w ich uszach brzmiałby jak kastaniety?
A możę jak rżnięcie betonu spalinową piłą?
Jak prawdziwego siebie byłbym wtedy daleki?
Ile skromności i kompleksów by mi ubyło?
Czy pomyślałbym przeto o uczuciach kobiety?
Pomyślałbym w ogóle wtedy "jak by to było?" ?