Bieży rdzawy wrzesień,
kwitną parasole.
Dzieci w szkole.
Parkowe alejki
z wolna pustoszeją.
Dni szarzeją.
Róża głowę zwiesza
w domowym ogródku.
Witaj smutku.
Strach na wróble w sadzie
nie płoszy nikogo.
Drzemie błogo.
Pasikonik skrzętnie
chowa partyturę
w mysią dziurę.
Stroją się w korale
tarniny i głogi
obok drogi.
W anemicznym słońcu
dziki bez dojrzewa.
Żółkną drzewa.
Wśród listowia rwetes.
Konwent zapowiada
odlot stada.
Blada melancholia
w białych mgieł welonie,
we łzach tonie.
Przestań, nie płacz głupia.
Wrócą dni radosne
znów na wiosnę.