Brzask. Jutrzenka. Poranne wstają zorze. Na drzewach, krzewach i pajęczynach lśnią krople nocnego dżdżu. Z nawilżonej, żyznej gleby wyłażą dżdżownice żłobiąc nieduże bruzdy. Na żałośnie chude źdźbło kurzyśladu gramoli się żuk. Obserwujący go wrażliwy żarlinek pobrzeżnik omija trwożnie pokrzywy, kierując się ku ostróżce. Przeraża go myśl, że mógłby się poparzyć. Chrabąszcz ląduje przypadkowo na pożółkłym liściu świrzepy. Bąka coś brzęcząc i podskakując jak brzdąc, czym rozśmiesza do rozpuku nieruchawe ślimaki.
W pobliżu, w trzcinowym gąszczu brzmi chrząszcz. I mimo, że brzmi w trzcinie, nie pochodzi
ze Szczebrzeszyna. Jest z Trzciany. Trzmiel pasibrzuch z tłustym podbródkiem, wierny przyjaciel chrząszcza, wywodzi się z Tczewa. Potwierdzają to muchówki i rzępolące na skrzypcach świerszcze. Tu i ówdzie wirują ważki, których skrzydła skrzą się różnymi niuansami tęczy. Pół tuzina zbłąkanych pszczół krąży wokół hożej świerzbnicy. Brunatne bąki buczą basem, bacząc bezustannie by przypodobać się wieszczowi.
Na powierzchni bachorza przypominającego nieduży staw, płynnymi ruchami przemieszcza się pływak żółtobrzeżek. Panoszy się wszędobylska, zielonooka rzęsa. Nenufar w biało-różowym przyodziewku, ze skórzastymi liśćmi w kształcie serca, mizdrzy się do niej a nawet próbuje ją uwieść. Między rzeżuchą i skrzypem krzesze się zalążek lubieżnej zażyłości. Przy obrzeżu grzęzawiska żaba strzeże żabiego skrzeku przed wrażą interwencją. Ropucha o chropowatym naskórku szuka bezpiecznej kryjówki w kreciej norze.
Po obu stronach prostej na przestrzał przesieki rozpościera się podszyt. Przekomarzają się tutaj żywiec z parzydłem i przetacznik z wawrzynkiem. Sekunduje im płożąca się dąbrówka. Chowają się w chaszczach mchy i liche chwasty. Jeż przeżuwa chrupiące udko turkucia podjadka. Pod jego ciężarem trzaska wyschnięta na pieprz ściółka. Wśród krzewów harmider. Głóg przygania leszczynie, jarzębina kłóci się z czeremchą. Poważną różnicę poglądów usiłuje zatrzeć szczodrzeniec, wierząc, że jest to możliwe.
Grzybów jest w bród. O świcie, mgła to czy mżawka, wychodzą grzybiarzom naprzeciw podgrzybki, koźlarze i maślaki. Spod traw, wrzosów bądź igliwia zezują czubajka kania, mleczaj rydz, piaskowiec modrzak i kurka, alias pieprznik. Króluje bezsprzecznie borowik. Najtrudniej znaleźć truflę, szczególny przysmak kulinarnych mistrzów. Żadnego wzięcia nie ma chyba huba. Są też inne gatunki, z których spożyciem należy się raczej wstrzymać. Ale przecież tylko ciećwierz może pożądliwie patrzeć na trującego muchomora.
W drzewostanie przeważają niebosiężne świerki, modrzewie i sekwoje. Piętrzą się jak wieżyce ich smukłe sylwetki. Na nich zatrzęsienie szyszek. Populacja liściastych jest nieco szczuplejsza, natomiast bardziej szeleszcząca. Buki i brzozy szumią przy najmniejszym podmuchu wiatru. Osika drży nieustannie. W świecie zwierzęcym poruszenie. Na brzegu trzęsawiska bóbr buduje żeremie. Żbik strzyże uszami na widok watahy wilków. Sędziwy żubr, kudłaty władca puszczy, czochra grzbiet o spróchniały pień, drażniąc gnieżdżące się w dziupli szerszenie.
W górnych warstwach rządzi ptactwo. Wrzawa, rejwach i tumult. Skrzekliwie wrzeszczy sroka. Wtóruje jej potrzeszcz. Przedrzeźnia go dzierzba. Dzięcioł kuje niestrudzenie w omszały pień, drążąc korę. Zatrwożone korniki czmychają w popłochu. Kukułka, zwana także gżegżółką, podrzuca swą przyszłą progeniturę do cudzych gniazd. Kołuje jastrząb wzbudzając niepokój. Cietrzew z głuszcem trzymają się rozważnie podłoża. Również skrzekot nie zamierza kusić losu. Sowa pójdźka o tej porze drzemie. Płomykówka, puszczyk i płochliwy puchacz tudzież.