Był.
Cały dzień na dworzu.
I latał z dzieciakami.
Wymijając się blokami.
Jedna ściana , druga.
A ta trzecia chuka.
Kolorowe są ale starość
czuć i tą stęchliznę
przy śmietniku.
Nawet szczur przejdzie
krawężnikiem , ominie
błoto z trawą mieszane
I chodnik taki krzywy,
pasował do jej stalowej
miny chodź wiadomo
że droga nie tędy,
gderają grzędy.
Nagle ymc, ymc
plama krwi
A w policzku luka lśni.
Brzydzi mnie ta rana.
I ten chodnik blady
Jadę na szpital
Inaczej nie da rady.
Taka smukła.
...
No i srebrna....
Bardzo szybka..... I leciutka ....
Gdyby nie ta cholerna końcówka.
Co eksplodowała i na szycie mnie skazała.
Piękna
.....
Hulajnoga mała.!