Tnący kolejne rany.
Człowiek z żelaza nie jest , więc nie ma szramy tylko następne blizny.
Jedne zagojone już tylko ze wspomnień zrodzone, inne na zawsze widoczne , bywają też wyblaknięte , co i róż o sobie przypominają chodź słaby kolor mają.
Jakby nie było każda się liczy.
Niedługo można drabinę ze szczebelków złożyć i wszystko jeszcze co najmniej przez dwa pomnożyć.
Wspinaczka nie lada wyzwanie, musisz być gotów na nie.
Jeśli spadniesz , to może się złamiesz i nie wstaniesz dalej.
A do góry na szczyt , ciągnie jak nic.
Chociaż i z upadków się podnoszą i na wyższe góry wznoszą.
Nie ważne zatem ile blizn mamy, wciąż wytrwale się staramy by dźwigać cięte na nowo rany.