Wodą z zimnego strumienia,
Cieniem na ziemi , co w słońcu się zmienia.
Powietrza wdechem wyrwanym naturze,
Obłokiem pary płynącym gdzieś w górze.
Śladem na zroszonej trawie,
Pląsem w tanecznej zabawie.
Słowem na kartce spisanej ukradkiem,
Genów przypadkiem.
Echem dźwięków wśród drzew poplątanych,
Kłębkiem myśli w głowie zabłąkanych.
Ziarnkiem piasku przesianym w klepsydrze,
Snem wyrwanym hydrze.
Piórkiem targanym na wietrze,
Kurzem co go podmuch zetrze.
Chwilą co skończy się w śmierci godzinie...
Czasem co minie , czasem co minie...