Po kolei , po cichu , całkiem bezszelestnie.
Drzwi za sobą zamknęły , dom mój zostawiły,
Już nie krzyczę , nie walczę , nie mam na to siły.
Wytrzepały dywany , kurz ze ścian omiotły,
nic nie zostawiły , tylko zmarszczek wgniotły.
Opuszczają znienacka, prawie jak złodzieje.
Zabierają pragnienia , rujnują nadzieje.
Odcieły skrzydła u ramion, odpieły ostrogi,
Przez nie sobie myślę , że ja człek ubogi.