Cichy szept, cicha mgła,
coś w niej jest, jakiś czart,
mroczny sen z czarnych kart,
jakaś śmierć w rękach zła.
Gnilny cud z prochu wrót,
wybiegł w mgnieniu z lśnienia słów,
płynna lawa cudzych rad,
płynie lekko z czary krat,
z wronich ust brudny sok,
wlewa w ludzi ciągnąc w mrok,
wilczym tańcem białych kości,
formą pleśni umysł mości,
i kołysze w ropie serca,
szuka wraków w takcie piekła.
Kruszy słowa jak pieprz suchy,
żeby karmić smołą muchy,
i grzecznością w oczy prószyć,
sypać z talii karaluchy,
smażąc stół układem gwiezdnym,
prostokątnie niebezpiecznym,
pustyń czasem magii suchym,
na blat płaski wykładanym,
żeby leczyć ludzkie rany,
być lekarzem serc złamanych,
szarlatanem z łaski smoczej,
dzieckiem bestii czarodziejskim,
dadaistą specjalistą i podrzędnym aktorzyną,
w teatralnym stroju kpiną, przebierańca i dziwaka,
co chaosu kąkol zasiał.
Pisarz Prewencjonalistyczny Mirosław Witold Piotr Butrym.