Gorzkiej czerni zalanej wrzącą wodą i mlekiem.
Towarzyszy mi poezja, jej brudne od igieł barwy
Sączą się rankiem, sączą się barwy z Ginsbergiem.
I tkwią mi w głowie jego szare słowa o skowycie,
Zapierają dech widoki malowane jego słowem,
Widoki z błotem zmieszane, zawarte w skrypcie
O Ameryce z upadłym od brudu Aniołem.
Zaczynam dzień przy kawie w dużym kubku,
Kubku który kupiłem gdzieś na internecie.
I na internecie Baudelaire w poetyckim słupku
Czyta mi swoje wiersze miłosne o świecie.
I tkwią mi w głowie wersy pełne namiętności,
Zapierają dech widoki nagiego ciała jak statku,
Pisane słowem ciała pełne czystości, miłości,
Brudne od rynsztokowego niedostatku.
Zaczynam dzień przy kawie pełnej poezji,
Kubku białych wierszy od których serce kołacze.
Towarzystwo wierszy o cierpkiej finezji
Pobudza, a pobudza sam Wojaczek.
I tkwią mi w głowie jego słowa surowego mięsa,
Zapierają dech widoki nowej przygody poetyckiej,
Widoki miłości nagiej, namiętnego kęsa
Erotyki czystej, brudnej, kosmicznej.
Zaczynam dzień przy kubku gorzkiej kawy,
Kawy z mlekiem, kawy palonej na słońcu.
Towarzyszy mi laptop przytwierdzony do ławy,
I pobudzają mnie Ci poeci, lecz na końcu..
Pobudza mnie nie kawa, nie słynne wiersze,
Pobudzają mnie czyjeś oczy rozespane,
Włosy opadające na ramiona, niczym deszcze
Spływające na usta rozmiłowane.
Dlatego przepraszam moi drodzy Panowie,
Wybaczcie mi me poetyckie uniesienie,
Lecz mimo miłości do Was, do słowa po słowie,
Oddałbym Was, oddałbym za jedno spojrzenie.