Gdy ktoś się zbliżył , od razu parzyła .
Zdrowotnie to robiła , chodź ciału ból sprawiła.
Nie będąc miłą.
Któregoś dnia zgniła.
I jak tu stoję z grabiami , żal mi pokrzywki się zrobiło.
Czemu jej żywot paskudnie skończony.
Zerwać jej nie miał kto.
Bo i po co.
Kiedyś babki pokrzywę rwały i z tego robiły napary.
A jakże magiczne właściwości dawały.
Teraz to w sklepie na półce gotowe.
Kremy i różne takie emulsję.
A dłonie bez pęcherzy , szkód brak w odzieży.
Naturalne wszystko było , a w chemię się zmieniło.
Co za czasy nastały , ulotki promujące bo niby składniki nie szkodzą , tylko kupować.
A ja chcę dalej zrywać i na łące przebywać.
Nie stać w kolejce , złapać czyste powietrze.
I oparzyć co jakiś czas , samoczynnie zrywając chwast.