gdzie drzewa straszą,
a mchy sobie spokojnie leżą,
chodź czasem nie wierzą jeżą,
bo te kują i się nie litują.
Pełzał drogą , złoty
od słońca rozgrzany
padalec.
Tak się wlókł że cały zmókł ,
a za nim żmija lezie myśli -
Gdzie się schować , przed deszczem
bo padalec już mokry ,
i będzie dla niej podły.
A gdy on choruję ,
to nieźle dogaduje.
Skąd ona to wie?
Toć przyjaźni z nim się.
Każdy w lesie plotki niesie.
Nawet sowa je powtarza.
Padalec trwogę stwarza.
Kiedyś chciał iść do ołtarza,
ceremonię wyprawili a tu nagle
się dziwili bo pan młody był
nie miły.
Rozpędził towarzystwo bo mu nie
w smak było że Pannie młodej się przytyło.
Od tej pory sam sobie pełza na spacery a do żmij nie podchodzi ,
bo mu to później szkodzi.
I tak się w deszczu odwraca ,
spogląda na żmije a ta udaje że się myję.
Wiecie jaką później miał minę ?
Szybko w krzaki zbiegł ,
cicho bez szelestnie.
Teraz sobie słodko śpi ,a przyjaciółka na drodze sama szuka do następnego ranka swojego kochanka i traci nadzieję na miłosne
figle.
Drogi padalcu jakież to perfidne.
Gdzie maniery masz?
Czemuż taki wybredny , chodź żmija jadem sączy , Ciebie ominie.
Bo żeś miłością jej tam w lesie.
A świat uczucie echem niesie.