po deszczu powietrze przesycone wilgocią zaprosiło mnie na seans.
Więc zasiadam na ławeczce , i spoglądam w niebo.
Piękny zachód ukazany , szare chmury już odpływają w zapomnienie.
Wdycham powietrze i delektuje się widokiem.
Zmęczenie mnie omija , to jest najprzyjemniejsza chwila.
Odcinam się od wszystkich spraw , będąc z naturą zapan brat.
Nie przeszkadzam mi miasto w którym
to się dzieję.
Wyłączam słuch.
Omijam zdarzenia, nie widzę nic.
Prócz zachodu który lśni i ptaków co
towarzyszą mi.
Chciałabym być jak on.
Poczuć wiatr w skrzydłach.
Wyobrażam to sobię ciupinke strachu przecież nie pozbędę się lęku od razu .
Czuję się lekko , naprawdę przyjemnie.
Ciało przechodzą zimne dreszcze.
Gdy otworzyłam oczy okazało się że lewituje nad ziemią.