szukam swego narzędzia które wznosić wyżej będzie i ułatwi zadanie.
Idę przez korytarze za starszym panem.
Jakbym była w labiryncie.
Cichutko sobie myślę.
I wtedy patrzę Ty tam stałeś.
Uśmiechnęłam się lekko, bo wzrokiem pochłaniałeś mnie w całości.
Kurcze fajny facet sobie
myślę.
Ale szybko zapominam i
za cel wyznaczony się chwytam.
Całkiem pochłonięta czynnością
nie co później zauważam Twą fascynację.
Nie ukrywam pochlebia mi
to, ale także krępuje.
Chociaż się cieszę to i tak
się wycofuję.
Postanowiłam Cię unikać —
Z pola widzenia znikać.
Już drugiego dnia plan
diabli wzięli.
Dochodzę do budynku i kto
mi toruje drzwi.
Ty właśnie Ty.
Znowu swoje ślipka wpatrujesz.
Słodki robotniku nieźle czarujesz.
Później już Cię nie widziałam i
dobrze się stało.
Ale wiem, że jutro czeka mnie to samo.
Nie jestem zwierzyną nie dam
Ci się upolować.
Co innego jest się podobać,
co innego znaczy kochać.