gdzie był widok również zazwyczaj ponury.
Tej nocy jednakże brał ich wszystkich podziw.
Cieszyli się chwilą, nic im nie przeszkodzi.
W tym oczekiwaniu, czuli wewnątrz dreszcze.
Radość w nich się rodzi. Warto dodać jeszcze,
że to był ten wieczór od zwykłych daleki.
Zgromadzeni byli nieopodal rzeki.
Walczyli więc sami ze sobą maluchy,
aby sen nie zmorzył, tak na prośby głuchy.
Trzymali się dzielnie, chociaż byli mali
i, na wzór dorosłych, ramię w ramię stali.
Nie musieli silić się na wiele metod.
Nagle zawołali-o, jesteś, kometo!
Wtem mimo senności każdy czuł się błogo.
To było zwycięstwem-zobaczyć jej ogon.