Dwie perły z korony,
której nie widziałem,
w prezencie od niej,
na zawsze dostałem.
Jedna jest z tych jasnych
ciągle błyszczy się,
kiedy światło słońca
się przegląda w niej.
Druga perła czarna,
w niej zaklęty sen.
Tego co być miało,
lecz nie zdarzyło się.
Czy to mroczna magia?
Czy ktoś przeklął mnie?
Serce me z kamienia,
ale w środku drżę.
Z ciała - barbarzyńca,
w oczach - dziki szał,
w rękach dwa imadła,
każdy takie chciał.
W ramionach szeroki,
w pięści silny cios,
umysł wciąż mam jasny,
nie myli mnie nos.
Tu jednak bezradny,
dziecko rzekłby ktoś,
kolcami uczucia
przebity na wskroś.
Będę krwawił smutkiem,
aż po sądny dzień,
póki co w mym czyśćcu,
łoże ściele swe.
Może jest ratunek,
ale co mnie to?!
Ważny jest w niej spokój,
oddałem jej go.
.....
Ostatnio praktykuję wychodzenie z siebie i patrzenie na sprawy z dalekiej perpspektywy. I kiedy na szali jest tzw. "moje szczęście", muszę oddalić się zawsze trochę bardziej, bo czasem pozory z bliska mylą. A tak w ogóle to się nie spodziewałem, że człowiek może ulegać tak szybkim falom ewolucji mentalnej pod wpływem silnych emocji. Mam wrażenie, że przez ostatnie 2 miesiące, mój umysł przebył odległość międzygalaktyczną. Dzięki temu udaje mi się pozorne porażki coraz lepiej przekuwać w zwycięstwa, ale nie tylko moja w tym zasługa ;-)