Straciłem już
tyle fragmentów
z tego co człowiek
zwie sercem
jeszcze chwilę
pożyję
więc oddam
ich jeszcze więcej
niektóre mi wykradziono
lub zbyt
rozrzutny gdzieś
byłem
ostrożność
w grę tu nie wchodzi
nie idę przez życie
tyłem
patrzę już
prosto w oczy
rozumiem ludzi
mniej więcej
nic mnie już
nie zaskoczy
choć ciosy dostaję
w podzięce
mam jednak
smoczą łuskę
kręgosłup z diamentów
i złota
oczy z czarnych
kryształów
Lucyfer już mnie
omotał
a może jest jednak
na odwrót
i ja mam go
na posyłki
smażyłem się
przecież już w piekle
próżne więc
jego wysiłki
gorzej mi było
w czyśćcu
tam naprawdę
bolało
wtedy się
przekonałem
że jednak nie
jestem skałą
widziałem
krew spływającą
po skaleczonych
uczuciach
witraże złożone
z frustracji
rozbite pięścią
przeczucia
strach mnie
przytulał do piersi
chciał uczynić
swym sługą
wrzucił mnie
w wir samotności
i byłem w nim
bardzo długo
krążyłem jak
ślepiec w krainie
w której jest
kolorowo
i gdy już chciałem
się poddać
spotkałem promienną
królową
ona mnie uleczyła
znów
zobaczyłem
ten świat
nie mogę
jednak jej służyć
dopóki mam
tyle wad
czasem wpadam
w euforię
która gasi
mój ból
i podpowiada
do ucha
królowej potrzebny
jest król
przeszkody
musisz usunąć
wiem już
i do tego dążę
do dzieła
więc się zabrałem
nadchodzę
ja
mroczny
książe