Bezczynnie stoję sama przed lustrem.
Nie ma nikogo, nawet odbicia.
Wokoło czerń, mgła, strach i ta cisza.
Ona dobija, znikły pejzaże,
ale się więcej już nie poparzę.
Może tu źle, lecz mogło być gorzej.
I czasem szeptam do Ciebie Boże.
Ty nie patrz na mnie, proszę nie teraz.
Gdy dusza z ciałem razem umiera.
Ani ja anioł, ani też Lilith.
Ja dusza ludzka, mogłam się mylić.
W niebo nie wejdę, piekła nie zgaszę.
Mogłam uczynić wszystko inaczej.
Mogłam otworzyć te drzwi na oścież.
Tylko że zamknąć po prostu prościej.
Nic tu nie wejdzie, nic nie ucieknie.
Przynajmniej jestem we własnym piekle.
Oddala światło, kamienne serce,
a Ty nie wołaj, nie wołaj więcej.