on tu tylko grzechu winien.
Ja? No cóż, ja. Ja bez winy,
trzeba było mi pierzyny.
Zimno i te inne rzeczy.
On się wepchał, nie ja przecież.
Chciałam tylko grzecznie spać,
a on chyba lubi pchać.
Pchać się wszędzie i coś gdzieś,
bo już taki grzeszny jest.
Tak się tylko rozebrałam,
gdy pierzyna się nagrzała.
Gdy dotykałam to niechcący.
To przypadek ciała złączył.
A przypadkiem sam kierował.
Gdzie się biedna miałam schować?
Pod nim było najbezpieczniej.
Na nim, kiedy mu się nie chce.
Oj nie chciałam nic przyspieszyć,
by powoli przestał grzeszyć.