nie przyćmi Cię noc żadna.
Ja gorzkosłona łza,
rozlana czarna farba.
W mroku zwątpienia się kryję,
po ciemku drogi szukam.
Dla mnie życie udręką,
dla Ciebie piękno i sztuka.
Moje sny koszmarami,
ciemne grasują w nich byty.
Tobie anieli grają,
w ich pieśni, Żeś spowity.
Jednak oświetlasz mi drogę,
a światła znaleźć nie umiem.
Wplątana we własną niewiarę,
w nierozumnym tłumie.
Wołasz, a słów nie słyszę,
bezwiednie uszy zatykam.
Ja wichrem na pustych wzgórzach,
Ty najpiękniejsza muzyka.
Dłoń swoją podajesz,
z mroku próbujesz ratować.
Nie potrafię Cię poczuć
i ciągle gubię twe słowa.
I po co mi wolna wola,
jak ja nią steruję marnie?
Niech ona będzie twoją,
a twoja mną zawładnie.