Czyżby nikt świtu nie zbudził?
I ochota w pustych szklankach
zapragnie ust martwych ludzi.
Oni nie piją, nie jedzą.
Zgnilizną mroku się karmią.
Wciąż zasłaniają się wiedzą
i noszą nadzieję marną.
Nadzieję idealności.
Ego nadęte jak balon,
a gdyby Bóg w sercach gościł,
mógłby powiedzieć im „Salom”.
Nie będzie wchodził z butami,
kiedy nikt go nie zapraszał.
Choć rozdarł czarny aksamit.
- Moja decyzja? Nie, wasza.
Tylko to może powiedzieć
jak wola wolna, lecz głupia.
Gdy ktoś, żyjąc w martwym siedzi,
po śmierci też wielbi trupa.