na drewniane domy spod słomianych strzech,
poradlone grusze i gniazda bocianie,
od łąk zaś dochodzi dziewcząt słodki śmiech.
Kilka kroków dalej stary młyn turkoce,
tak jakby opowieść rzewną o czymś snuł,
chociaż to już lipiec, jeszcze pachnie wiosną,
garścią drobnych fiołków i gałązką bzu.
W przydrożnej kapliczce, Postać Matki Boskiej,
łaski nieskończone na wędrowca śle,
a przy tym spogląda czule i z miłością,
powiedziałbyś nawet, że uśmiecha się.
Nad jeziorną taflą dwa barwne motyle,
żółty nenufaru okrążają kwiat,
zajrzyj tu do wioski choć na jedną chwilę,
nim ją mgła otuli, nim powieje wiatr.