W zgiełku zdarzeń i w nawale wiadomości,
Które tworzą niekończący się wciąż strumień,
Tylko jednak rzecz nie budzi wątpliwości,
Że nic nie wiem, nie ogarniam, nie rozumiem...
W blasku dnia lub w świec łagodnym, ciepłym świetle,
W krzyku słów lub w ciszy ciężkiej między nami,
Jedna rzecz jak kolec tkwi, uwiera wściekle,
Że jesteśmy zaledwie dyletantami.
Śmieszne, bo teorii sto wlano do głowy,
Które wcale nie sprawdzają się w praktyce,
Nie dają rozwiązań prostych i gotowych,
Nie nauczą, czym jest walka o przeżycie...
I godziny, które kiedyś nad książkami
Spędziliśmy, mądrych stron zgłębiając karty,
Nakarmiły nas pięknymi frazesami,
Które budzą śmiech i prowokują żarty.
Więc naiwnie zwracam się do pani, pana...
Jak tu żyć? W co wierzyć mam w wieku wariata?
Lecz pan, pani zadumany, zadumana...
Więc nikt nie wie, gdzie ten przepis, klucz do świata?
Tych naiwnych, tych bajecznie nieświadomych
Coraz więcej pośród nas, tak zwanych ludzi,
Z których każdy jakoś dziwnie zamyślony...
Jakby czekał na ten głos, co nas obudzi...