Z rumieńcem zachodu ponad horyzontem
I z niebem pokrytym malowniczym wzorem,
Kiedy świerszcze stroją skrzypce na swój koncert.
W dali gdzieś dostojne, smukłe drzew korony
Stoją jak na warcie, nie śmiąc się poruszyć.
Granatowe noc już zaciąga zasłony,
W których wszystko cichnie, zatapia się w głuszy.
Siedząc skryty w mroku, boisz się odetchnąć,
Aby nie zakłócić tej nabożnej ciszy.
Zdaje się, że komar zamarł, lecąc lekko,
Lotu nietoperza także nie dosłyszysz.
Stary, siwy księżyc spogląda łagodnie,
Trawa pachnie sennie ciepłym, późnym latem,
A ja, chyląc głowę, o jedno się modlę -
By nigdy nie zgubić zachwytu nad światem.