Jest jak mała, radosna,
Zabłąkana iskierka.
Czasem tylko on został,
Gdy złość z oczu ci zerka.
Czasem tyle wystarcza,
By przywrócić pogodę,
Jest jak codzienna tarcza,
Ręka dana na zgodę.
W złości krzywisz się, boczysz,
Rzucasz kąśliwe słowa.
Może to będzie dosyć,
By twój gniew rozładować?
Gdy dostrzeżesz w nim znowu
Jakieś łagodne ciepło.
Może to będzie powód,
By, co złe, gdzieś uciekło.
Zamiast więc znowu sięgać
Po chemiczną pociechę
Warto nam się pojednać
Dzieląc się swym uśmiechem.
A gdy serce zaboli,
Od trosk pęka ci głowa,
Uśmiech wtedy pozwoli,
By bezpiecznie się schować.
Nie da podejść natrętom
Zbyt blisko w twoją stronę,
Gdy na twarz wkładasz prędko
Uśmiech niczym zasłonę.