Z ciemności płyną do mnie wiersze
Kiedy już leżę i się wiercę,
A w czasie mego nieuśpienia,
Słyszę – wychodzą do mnie z cienia
Jak nocne zjawy, senne mary,
Natrętne prawie jak komary,
Szepczą nieśmiało, mówią cicho,
Więc myślę – cóż za nocne licho...
I znowu słyszę – drżą i jęczą,
Wołają głośniej, bardziej nęcą,
Już prawie stoją mi za łóżkiem,
Już prawie ciągną za poduszkę,
Bronię się, czuję, że się duszę
I chrypię cicho, że spać muszę.
I nagle - cała, wielka armia
Tak mnie okrąża, tak ogarnia,
Że już nie bronię się, nie proszę,
Mimo zmęczenia się podnoszę
I piszę znów na starej kartce,
Prawie gotowej na podarcie.
I wtedy wszystko ze mnie spływa,
Ich głos zanika i odpływa,
Coraz spokojniej z lewa, z prawa,
Wreszcie – na dobre mnie zostawia.
I znowu słyszę tylko ciszę,
Która mnie głaszcze i kołysze.
A potem ziewam wciąż od rana
I jestem… taka niewyspana....