choć to ledwie było wczoraj.
Jakby wszystko ranek zabrał,
wewnątrz słyszę, jak ktoś woła.
Po cieniutkich pajęczynach
suną słowa niczym krople,
lecz wyłapać bardzo trudno.
Co raz wyższe tworzą stopie.
„Zobacz w górę” W duszy dźwięczy
echo liter jak poezja.
Gdzieś zastygłam w dziennych świetlne.
Uwięziony ptak w gałęziach.
Tym są właśnie moje zmysły,
nawet kroku pójść nie mogę.
Żeby chociaż ciut do przodu.
Jak słup stoję wciąż przed progiem.
Drzwi się same otwierają,
pięknem wabi świat jak z baśni,
ale za dnia niedostępny,
więc do siebie mówię. „Zaśnij”.