Samochodem lub piechotą,
Znowu tyle ma na głowie,
Znasz go dobrze, wiesz już, kto to -
Nasz współczesny, szary człowiek.
Raz wesoły, raz zmartwiony,
Bo też martwić jest się o co,
I choć wszędzie ich miliony,
Nie mogą wygrać z przemocą.
Może czasem w swoim świecie
Znajduje powód do chwały,
Jednak nic nie znaczy przecież,
Niby wielki, a wciąż mały,
By obalać dyktatorów,
Ustanawiać równe prawa,
Likwidować źródła sporów,
Słowem – żeby świat naprawiać.
I pomimo wynalazków
Stu tajemnic, które zgłębił,
Nagle znalazł się w potrzasku
I znów zbroi się po zęby
Niczym jakiś troglodyta,
Co do wczoraj tkwił na drzewie.
Po co postęp i technika...
Tak naprawdę sam już nie wie...
Czy na pewno jest dla ludzi,
Czy by ich wykończyć wreszcie...
Wcisnąć atomowy guzik
I ostatnią zdmuchnąć świeczkę...
Póki co – patrzy z daleka,
Czy nadejdzie jeszcze jutro
I bezradnie na coś czeka
Ze spuszczoną głową smutno.