Kiedyś śpiewaliśmy, ja i ty,<br />
Słowicza pieśń z gardeł sączyła się<br />
Miodem słodkim na dłonie moje i czoło twe<br />
Falowała w podmuchach parnego gorąca, <br />
Nutą graną na zasłużony antrakt dla słońca<br />
O zachodzie zasypiała w chłodnej pościeli<br />
Kapała kroplą spełnienia, porankami niedzieli,<br />
Przebrzmiała niegdyś nad morza brzegiem<br />
Rozedrganą myślą uciekła od samej siebie<br />
Drżącymi z bólu palcami zapaliła białego papierosa<br />
I uleciała wraz z dymem, powrotem, w niebiosa.<br />