kobietę o przejrzystej twarzy<br />
Szła sama, tropem psich śladów<br />
wyliczała latarnie na palcach jednej dłoni<br />
kolejne gasły, marzły, aż wszystko ucichło.<br />
W suchym szepcie zimowej aury,<br />
mroźnym spojrzeniem bezkształtu<br />
szedł nagi mężczyzna<br />
odarty ze wspomnień wieczornych<br />
przez łyk gorących trunków z<br />
oszronionych szklanek,<br />
Marzły mu ręce, gniotły się stopy<br />
przepływał swą miłością przez śnieg <br />
głęboki po szyje, pasy, łzy i kolana.<br />
<br />
Aż się spotkali, tych kruchych dwoje,<br />
nagi mężczyzna z przejrzystą kobietą,<br />
weszli w drzwi jednych gościnne podwoje,<br />
by marzyć, śnić i walczyć z podnietą.