a pani śniła tak: że gdy ostatni
liść już upadnie, ona odleci jak ptak.
Gdy pani wstała w okno spojrzała,
to w oku błysnęła łza,
liście w posłanie się ułożyły,
na drzewie zostały dwa.
Pani za serce się pochwyciła
i ciężko upada już
a oknem wleciał liść przedostatni,
przy pani ułożył się tuż.
Zaraz potem posłanie z liści,
do domu pani, wiatr wwiał
i szukał gdzie jest liść ten ostatni,
posłanie dokończyć chciał.
Pani wtedy w okno patrzyła,
lecz wstawać nie miała już sił,
a wiatr wiał z góry,to znów od dołu,
z myślami swymi się bił.
Listek on zerwał w ręce pochwycił,
posłanie dokończyć chce
a listek prosi: wietrze o wietrze
do drzewa przyczep znów mnie.
Nie dla mnie proszę lecz dla tej pani
co nie ma siły już wstać,
popatrz tam dalej jest dużo liści,
tam dalej zechciej wiać.
Zawrócił wiatr się naraz w pół drogi,
do drzewa przyczepił liść,
a pani wstała wciąż pełna trwogi
do okna zaczęła już iść.
Kiedy pani do okna podeszła
odwrócił do niej się wiatr
zahuczał głośno na pożegnanie
i ruszył przed siebie w świat.