chce, bym znowu podziwiał go,
że tak świeci pełnią blasku
i że przy nim gwiazdek jest sto.
Zachwycony ku górze spoglądam,
widzę, jak tańczą wesoło tam,
lecz kiedy tylko mnie zobaczyły,
to w swoim blasku pozostał sam.
Wtedy rozpostarł promień złotawy,
pokazał mi swój magiczny pył,
pokazał miejsce, w którym się bawił,
gdy jeszcze małym księżycem był.
Pokazał miejsce, w którym gwiazdy
gdy są zmęczone, to idą spać
i wiatr, gdzie lubi wypoczywać,
kiedy ochoty nie ma wiać.
Patrzyłbym, patrzył bardzo długo,
lecz pora wracać była, cóż,
a gdy na księżyc znów spoglądam,
gwiazdki się nie chowają już.