w ręce uchwycić gęstą mgłę,
szukać gdzie miara jest radości,
a może nie ma wcale jej?
Otworzyć bramy wciąż zamknięte,
gdzie dobro puka noc i dzień,
wypuścić wszystkie z niej radości,
do każdej z nich uśmiechnąć się.
Trzepotem skrzydeł słyszeć dźwięki
co przeminęły dawno już,
a potem opaść i się zatopić,
w zapachu frezji, w zapachu róż.