że gdzieś zniknie oczu blask,
nie chce patrzyć się na tęczę,
nie chce patrzeć się na brzask.
Nie usłyszy szumu drzewa,
drażni wtedy ptaków śpiew,
w oczach nie ma już miłości,
tylko tkwi głęboko gniew.
Błyszczą tylko niemą kpiną
i niezdrowy śmiech w nich tkwi
złym życzeniem już by chciały
by błyszczały tak i mi.
Jednych kłody przewracają,
odmienieni wstają już
potem innym je rzucają
sypiąc w oczy piach i kurz.
Lecz nie wszystkim kłody straszne,
i nie straszny piach i kurz,
one błyszczą wciąż radością,
błyszczeć nie przestaną już.