w płatkach skrywając całą swoją twarz,
gdy nie patrzyłem, to ona płakała
a gdy spojrzałem, też spojrzała raz.
Powiedz, nasturcjo pomarańczowa,
dlaczego słone znowu ronisz łzy?
Tylko cię proszę, już nie płacz od nowa
a powiedz, czemu smutna jesteś dziś?
Smutna ja jestem, bo pomarańczowa,
niby ognista, a ja nie chcę tak,
och, jak głęboko ranią mnie te słowa,
och, jakże bardzo zrozumienia brak.
Ja swym kolorem nikogo nie kuszę,
a zapach przecież łagodny mam,
przykrości jednak tyle słuchać muszę,
co różni ludzie mówią o mnie tam.
Ty jesteś piękna i taka czysta,
pachniesz tak miło, że aż braknie słów,
niech cię nie rani mowa już ognista,
czy będziesz tutaj, kiedy przyjdę znów?
Nasturcja wdzięcznie płatki wysunęła,
i łzy już teraz na żadnym nie miała,
na pożegnanie raz się uśmiechnęła
i tak cudownie przy tym zapachniała.