głośno zakrakała,
żeby białe pióra chciała,
potem zapłakała.
Zakrakała czarna wrona,
że nie chce już krakać,
że nikomu źle nie życzy,
sama będzie płakać.
Gdy na płocie czarna wrona
łzy swoje roniła,
chociaż pióra ciągle czarne,
w sercu coś zmieniła.
Później w górę się uniosła,
a może wzleciała?
Chciała smutno coś zakrakać,
pięknie zaśpiewała.
Znów na płocie tym usiadła,
w łzach się swych przyjrzała,
już nie była czarną wroną,
teraz była biała.
Biały ptak się wzbił powoli,
i wzleciał do góry,
gdzie obłoki wolne płyną,
ponad ciemne chmury.
Czasem jeszcze przylatuje
mija tamte drzewa,
i na płocie starym siada,
i śpiewa, i śpiewa, i śpiewa.