jak obłoków sznur na niebie,
a ja śnić o tobie chciałem,
we śnie spotkać chciałem ciebie.
Wiatr owiewa twoje włosy,
oczy twe błękitne są,
do mnie płyniesz wolno łódką,
kołysana białą mgłą.
Miłość żagle rozpostarła,
słyszę sto dzwoneczków gra,
dopłynęłaś już, dotarłaś,
niech ta chwila trwa i trwa.
Teraz rękę twą ująłem,
we śnie rzeka szumi nam,
gwiazdki masz tuż ponad głową,
którą zechcesz, to ci dam.
Opowiadasz, jak tęskniłaś,
jak ci brakło bardzo mnie,
twych słów słucham z utęsknieniem
i tak bardzo słuchać chcę.
Potem biegłaś obok rzeki,
ja goniłem wtedy cię,
ty się do mnie odwracałaś
i co chwilę śmiałaś się.
Kiedy ciebie dogoniłem,
palcem cicho dałaś znak,
a na twym zwiewnym ramieniu,
usiadł piękny, biały ptak.
Siedzieliśmy otuleni, ciszą wokół,
brakiem słów,
patrzyliśmy na obłoki,
co do innych płyną snów.
Ponad wodą białe ptaki,
unoszą się jak marzenia,
a twe oczy na mnie patrzą,
mówiąc cicho: do widzenia.
Powiedziałaś, że powrócisz,
że znasz drogę w moje sny
i że na białym obłoku,
znów wyłonisz się zza mgły.
Kiedy razem usiedliśmy,
obok brzozy, tuż przy bzach,
to się tylko uśmiechnęłaś
i rozmyłaś się jak mgła.