zastygłą w tęsknocie miał twarz,
na niej dziesiątki zmarszczek wyrzeźbił
prastary rzeźbiarz- czas.
Ciernie raniły mu stopy i ręce,
on ciernie odgarniał co rusz,
w cierniach splątanych jak jego zmarszczki
szukał trzech pięknych róż: Róży wiatru dalekiego,
róży czystej wody, róży snu już wyśnionego,
szukał by być młodym.
Gdy odgarnął wszystkie ciernie,
róż nie dostrzegł wcale
a swe oczy uniósł wyżej,
oczy pełne żalu.
Dostrzegł wtedy zadziwiony,
trzy róże kwitnące,
nad cierniami, wszystkie w blasku,
lekko unoszące.
Podszedł starzec w róż zapachu
zatopił się cały,
chwila trwała, gdy minęła
to chłopiec stał mały.
Na bok chłopiec ciernie zgarniał
w swoich długich szatach,
później pobiegł świat przywitać
w swych dziecięcych latach.