żarem oddechu wolnego
a pozostawił złotą koronę,
słowa delikatnego.
Ogień wypalił słowa cyniczne,
paliły się wielkim płomieniem,
lecz każde z hukiem trwałości swojej
ciężko spadało na ziemię.
Ogień wypalił grymas na twarzy
a gdy się palił to krzyczał
i jeszcze przeklął, zadrwić nie zdołał
a zanim spłynął zaryczał.
Dogasł już ogień, łąki usłały,
się kwieciem ku słońcu patrzącym
a człowiek dostrzegł piękno wokoło,
spojrzeniem piękna pragnącym.