ciszę, tę która krzyczy,
co potłuczone znów połączyła,
kojąc wszelakie cierpienia.
Kiedy powoli świat okrążała,
na chwilę przystanęła
i wtedy sama zapłakała
i dalej popłynęła.
Miała powiedzieć: wszystko co małe,
po drodze napotkałam,
co twardym sercem było karmione,
ja sobą pokochałam.
Miała zapytać: czemu tak wielu,
czarę goryczy powiększa,
gdy to co dobre, szczere, prawdziwe,
chciałoby tylko umniejszać.
Miała zapytać: czemu tak wielu,
gardzi największym darem,
lecz kropelkami czystości swojej,
spojrzała przez chwilę z żalem.
Miała się spytać: czemu wy ludzie,
lecz lekko się uśmiechnęła
i ponad drzewa i ponad chmury
strumykiem popłynęła.