nocą gwiaździstą pośrodku fal
i oceanem w blasku, jasności
spłyną unosząc dawny swój żal.
Łzą zajaśnieją na suchej twarzy,
feniksem przemkną w górę choć raz,
by znowu oczy zaczęły marzyć,
by odnalazła blask dawny twarz.
Białą pościelą z mgły się otulę
by śpiących myśli nie zbudzić już
i szczęście swoje lekko przytulę
pośrodku świata i sennych róż.